Otwartość — klucz, który nie pasuje do wszystkich drzwi

Michał Starczewski

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że prosty komunikat „więcej otwartości” jest dobrym rozwiązaniem przynajmniej z taktycznego punktu widzenia. Adresaci tego komunikatu, atakowani z wielu stron, zostaną w końcu przekonani, że należy wprowadzić otwartość w jak najszerszym zakresie. Niestety, ograniczanie się do prostego hasła nie tylko uniemożliwia pogłębioną diagnozę obecnej sytuacji, ale może okazać się nieskuteczne, ponieważ nie odpowiada na wątpliwości specyficznych grup. Dzisiaj abstrakcyjnie rozumiana otwartość przekonuje już tylko tych przekonanych.

 

Postulat otwartości mającej przekształcić całokształt życia kulturalnego, intelektualnego i publicznego bywa dziś nader często formułowany w odniesieniu do wielu różnych sfer w sposób sugerujący zarazem uniwersalność, jak i jednoznaczność tego pojęcia. Czy jednak jest ono rzeczywiście przydatne w debacie o otwartej nauce? Pojęcie otwartości bywa często  rozumiane w sposób wyabstrahowany, w oderwaniu od tego, czym faktycznie jest w poszczególnych obszarach. Czy jego abstrakcyjne pojmowanie nie powoduje utraty znaczenia otwartych modeli zastosowanych w kulturze, programowaniu lub nauce? Czy zatem warto odwoływać się  do tak rozumianej otwartości  w dyskusjach o otwartych modelach komunikacji naukowej?

Abstrakcyjnie rozumiana otwartość
Używajac ogólnego pojęcia „otwartość”, ma się na myśli pewien postulowany stan rzeczy przede wszystkim z punktu widzenia odbiorcy. Abstrakcyjny odbiorca chciałby mieć dostęp do różnych treści i nie musi interesować go, czy ma do czynienia z utworem artystycznym, naukowym, otwartym kodem źródłowym programu czy też jakimkolwiek innym utworem. Pragnienie to jest coraz łatwiejsze do zaspokojenia dzięki rozwojowi  technologii umożliwiającej niezwykle tanie, szybkie i proste wytwarzanie kolejnych kopii utworu, który już raz przybrał postać pliku elektronicznego.

Szeroko rozumiana otwartość przeciwstawiana jest tajności (por. „Openness”) jako praktyce ukrywania informacji. Otwartość jako szeroki dostęp do wiedzy i informacji miałaby być przejawem – skonceptualizowanego po raz pierwszy przez Henri Bergsona – „społeczeństwa otwartego”,  którego przeciwieństwem jest „społeczeństwo zamknięte”,  według Karla Poppera   będące społeczeństwem totalitarnym (por. Michael A. Peters, Open Education and Education for Openness). „Otwartość” staje się w takim ujęciu  bliska pojęciu „transparentności”, zwłaszcza jeśli rozpatruje się je z punktu widzenia teorii państwa i prawa [1].

W wymiarze bardziej konkretnym pojęcie otwartości łączy się z przekonaniem o osiąganiu zwielokrotnionej korzyści z wprowadzania otwartych modeli w wielu obszarach. Internet umożliwia funkcjonowanie tej samej treści w różnych kontekstach. Ten sam artykuł może być zarazem publikacją naukową, materiałem edukacyjnym i obiektem kultury; może odwoływać się do otwartych danych badawczych i rządowych; może być powiązany z otwartym oprogramowaniem, które powstało w ramach tego samego projektu. Przyjmując taką perspektywę, łatwo uznać, że podziały na obszary są przestarzałe, sztuczne i niepotrzebne. W każdym przypadku mowa jest przecież o wytworach intelektualnych lub artystycznych, które mogą być udostępniane za pośrednictwem Internetu. Czy nie wystarczy po prostu dążyć do tego, by jak najwięcej tego typu dóbr było otwartych?

W tym ujęciu szczególnego znaczenia nabiera łączący otwartość z różnych obszarów argument dotyczący finansowania publicznego, któremu poświęcam więcej uwagi dalej. Akcentowanie faktu, że treści mogą funkcjonować równocześnie w wielu kontekstach, odsuwa na dalszy plan pytanie o to, w jaki sposób rzeczywiście w nich funkcjonują. Perspektywa pojedynczego obszaru staje się zbyt partykularna, by stosować ją do pojęcia otwartości mającej powszechne zastosowanie.

Sens posługiwania się pojęciem abstrakcyjnej otwartości widzę przede wszystkim w wyznaczaniu ogólnego kierunku działań zmierzających ku wprowadzaniu modeli otwartych. Obraz uwzględniający wyidealizowany stan rzeczy przede wszystkim z punktu widzenia jednej tylko grupy, czyli odbiorców treści, musi być niepełny. W pewnych okolicznościach może nawet prowadzić do skutków przeciwnych do zamierzonych. Przedstawiciele innych grup mogą bowiem sprzeciwiać się zmianom, jeśli ich perspektywa nie zostanie uwzględniona. Co więcej, jeśli skonkretyzuje się hipotetycznego odbiorcę, to okaże się, że w zależności od obszaru jego zainteresowania różnorakie potrzeby wybijają się na plan pierwszy. Czegoś innego potrzebuje meloman, czegoś innego nauczyciel poszukujący treści edukacyjnych, a czegoś jeszcze innego naukowiec zbierający bibliografię do swoich badań. Abstrakcyjna otwartość nie będzie odpowiadała na ich potrzeby, choć mogą posługiwać się tym pojęciem, by przedstawić obrazowo ogólny stan rzeczy, który uznają za korzystny dla siebie. Odpowiedzią na konkretne potrzeby mogą być jednak tylko konkretne rozwiązania.

Otwartość jako cecha
Otwartość należy zatem rozumieć nie tyle jako abstrakcyjne pojęcie, ile przede wszystkim jako cechę, którą przypisuje się poszczególnym obszarom (bywa jednak wykorzystywana w wielu znaczeniach dalece odbiegających od zagadnień dostępu do treści; o ile postulat „otwartego rządu” jest zgodny z pojęciem otwartości, o której tu mowa, o tyle np. „otwarte miasto” jest zwrotem bardzo wieloznacznym, mogącym istotnie odbiegać od rozumienia przyjmowanego w dyskusji o otwartości). Znaczenie tej cechy zmienia się w zależności od obszaru, któremu jest przypisywana. Mimo ogólnych podobieństw, zachodzą wyraźne różnice między np. otwartością w nauce a otwartością w kulturze. Inne są motywacje i instytucjonalne zaplecze naukowców, a inne artystów.

Różne „otwartości” mogą spotkać się w jednym punkcie, na przykład w jednym projekcie z dziedziny humanistyki cyfrowej: otwarta nauka w postaci otwartego dostępu, otwartych danych badawczych i otwartego recenzowania, otwarte oprogramowanie w postaci otwartego kodu źródłowego do programów powstałych przy realizacji projektu, otwarte zasoby edukacyjne – gdy efekty projektu przedstawiane są również w formie edukacyjnej. Ostatecznie zaś mogą stać się częścią otwartej (wolnej) kultury, gdy zostaną udostępnione na wolnej licencji i zaczną funkcjonować poza środowiskiem naukowym.
 
Odpowiedzi na konkretne potrzeby
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że prosty komunikat „więcej otwartości” jest dobrym rozwiązaniem przynajmniej z taktycznego punktu widzenia. Adresaci tego komunikatu, atakowani z wielu stron, zostaną w końcu przekonani, że należy wprowadzić otwartość w jak najszerszym zakresie. Niestety, ograniczanie się do prostego hasła nie tylko uniemożliwia pogłębioną diagnozę obecnej sytuacji, ale może okazać się nieskuteczne, ponieważ nie odpowiada na wątpliwości specyficznych grup. Dzisiaj abstrakcyjnie rozumiana otwartość przekonuje już tylko tych przekonanych.

Podstawą dyskusji o otwartości w poszczególnych obszarach (nauce, kulturze, edukacji, itd.) powinno być dogłębne zrozumienie mechanizmów kierujących tymi obszarami. I tak dyskusja o otwartej nauce powinna koncentrować się na tym, czym jest nauka i jak funkcjonuje system komunikacji naukowej, jakie są potrzeby poszczególnych jego uczestników. Na tym gruncie argumenty za otwartością znajdują konkretne uzasadnienie. Podobnie należy konstruować argumentację dotyczącą kultury, edukacji, administracji państwowej i wszystkich obszarów, od których oczekuje się większej otwartości. Modele otwarte powinny oferować konkretne rozwiązania dopasowane do sposobów funkcjonowania poszczególnych systemów i motywacji grup interesariuszy.

Dogłębna analiza poszczególnych obszarów jest potrzebna, by przedstawić otwarte modele jako faktycznie atrakcyjną ofertę dla osób i instytucji związanych z wytwarzaniem treści. Idea, jeśli nie idzie za nią szczegółowa analiza rzeczywistości, łatwo staje się hasłem wypłukanym ze znaczenia. Richard Stallman, czołowa postać ruchu wolnego oprogramowania, zwraca uwagę na coraz większe rozmycie pojęcia otwartości i wykorzystywanie go jako marketingowego frazesu [2].

Wielość otwartości
Otwartość nabiera zróżnicowanych znaczeń, gdy wprowadza się ją w różnych obszarach i należy te różnice wyraźnie wskazać.W każdym z istniejących obszarów mamy do czynienia z inaczej skonstruowanymi systemami, z innymi interesariuszami i ich motywacjami. Argumenty, które w jednym obszarze są trafne i mają dużą siłę przekonywania, w innym okazują się znacznie słabsze. Podobnie argumenty przeciwników otwartości mają różną siłę w zależności od kontekstu, w jakim są używane. Przedstawianie otwartości jako jednego uniwersalnego postulatu odpowiedniego dla wszystkich obszarów może być przyczyną nieporozumień, uproszczeń i nieadekwatnego przenoszeania pewnych cech otwartości z jednego obszaru do drugiego. Może również skutkować tworzeniem przez przeciwników otwartości nieprawdziwego obrazu otwartych modeli. Taka wyobrażona uogólniona otwartość może kumulować w sobie negatywne z ich punktu widzenia cechy, choć w rzeczywistości mogą one w ogóle nie odnosić się do otwartych modeli w ich specjalizacji. Wyraźne podkreślanie, o czym się mówi, pozwola uniknąć wielu niepotrzebnych nieporozumień.

Pobieżne zestawienie celów i problemów otwartego oprogramowania, otwartej kultury i otwartego dostępu do treści naukowych (zestawienie to można poszerzyć o inne obszary) pokazuje, jak daleko sięgają różnice między nimi.

1. Celem otwartego oprogramowania jest, według mojej wiedzy, ulepszanie jakości tegoż oprogramowania (w przeciwieństwie do „wolnego oprogramowania”, którego nadrzędnym celem jest zapewnienie wolności użytkowników – por. R. Stallman). Jego bezpłatność nie jest konieczna, choć działalność biznesowa często wiąże się ze świadczeniem usług i pomocy użytkownikom. Zasadniczym zagadnieniem wydaje mi się fakt, że wiele oprogramowania powstaje w prywatnych firmach.

2. Celem otwartej kultury (pojęcie to bywa często stosowane zamiennie z określeniem „wolna kultura”) jest  – opieram się tu na poglądzie wyrażonym przez Lawrence'a Lessiga – zwiększenie kreatywności, a największym wyzwaniem odzyskanie równowagi między tym, co w kulturze wolne i niemające komercyjnego charakteru, a tym, co taki właśnie charakter posiada [3]. Charakterystyczne jest napięcie między tymi twórcami, którzy nie chcą zarabiać na twórczości, a tymi, którzy liczą na utrzymanie się dzięki pracy twórczej (a może nawet na spektakularną karierę w show-biznesie).

3. Celem otwartego dostępu do publikacji naukowych jest zapewnienie maksymalnej skuteczności systemowi komunikacji naukowej i sprawienie, by naukowcy mieli łatwy i szybki dostęp do całości literatury potrzebnej do badań. Najpoważniejszym problemem wydaje się zapewnienie powszechności modeli otwartych. Powszechność ta stanie się możliwa dzięki politykom instytucjonalnym. Specyfiką tego obszaru jest to, że działalność badawcza ma zasadniczo niekomercyjny charakter i jest na ogół finansowana z pieniędzy publicznych. Wokół niej funkcjonuje jednak szereg prywatnych podmiotów świadczących potrzebne jej usługi. Zajmując się otwartą nauką, należy pamiętać o patentach i tych efektach prac badawczych, które nadają się do komercjalizacji. W nauce wyjątkowe jest również istnienie korporacji uczonych, do której  przynależność określa się poprzez przyznawanie stopni naukowych i recenzowanie prac. W ten sposób wyznacza się krąg osób, do których kierowany jest strumień pieniędzy (w przeciwieństwie choćby do artystów, których oceniają odbiorcy lub bezpośrednio urzędnicy przyznający finansowanie).

 

Finansowanie publiczne
Ważnym argumentem wspierającym ideę otwartości jest publiczne finansowanie. Zgadzam się, że domaganie się otwartego dostępu do treści w ten sposób powstałych jest uzasadnione. W Polsce, gdzie publiczne pieniądze wspierają bardzo wiele przedsięwzięć, argument ten może być faktycznie skuteczny.

Opieranie na nim argumentacji byłoby jednak niebezpieczne, przynajmniej w obszarze nauki. O wiele ważniejsze od źródeł finansowania jest bowiem to, że otwarte modele komunikacji naukowej skuteczniej odpowiadają potrzebom naukowców niż inne. Sposób finansowania pozostaje sprawą drugorzędną. Gdyby bowiem badania naukowe były finansowane inaczej, to i tak udostępnianie ich efektów w sposób otwarty byłoby korzystne zarówno dla naukowców, jak i dla podmiotów dostarczających środki na ich przeprowadzenie. Również ci ostatni są zainteresowani tym, aby publikacje będące efektem badań przez nich finansowanych trafiały do jak najszerszego kręgu odbiorców i uczestniczyły w dalszym rozwoju wiedzy naukowej.

O sukcesie w nauce decyduje wpływ, jaki naukowiec i jego publikacje wywierają na środowisko akademickie i kolejne prace badawcze. Wpływ ten może być określany na wiele sposobów. Mogą to być mierzalne wskaźniki (np. popularny Impact Factor lub wskaźniki alternatywne), ale także trudne do zmierzenia szacunek i autorytet w środowisku. Niezależnie od tego, jak określa się ten wpływ, szerokie upowszechnienie pracy korzystnie na niego oddziałuje.

Publikacje, do których dostęp jest ograniczony barierami technicznymi, finansowymi lub prawnymi, znajdują się w gorszej pozycji wyjściowej. Co prawda, prestiż wydawnictwa budowany przez dziesięciolecia wciąż jeszcze stanowi rekompensatę – czytelnicy są gotowi pokonać przeszkody, by uzyskać dostęp do tych treści – ale zapewne z każdym rokiem kapitał ten będzie topniał.

Ta właśnie argumentacja za otwartym dostępem przekonała choćby prywatną brytyjską fundację Wellcome Trust [4], która wprowadziła politykę otwartości polegającą na uzależnieniu przyznania grantu od zobowiązania do udostępnienia w sposób otwarty publikacji powstałych dzięki niemu. Sukces fundatora badań naukowych jest ściśle związany z sukcesem finansowanego naukowca, niezależnie od tego, jaki jest status prawny tego pierwszego. Zwracanie nadmiernej uwagi na kwestię finansowania odwraca uwagę od istoty problemu otwartych modeli komunikacji naukowej.

Podobne argumenty mogą znajdować zastosowanie w obszarach innych niż nauka. Dzieła sztuki mogą powstawać za pieniądze pochodzące z różnych źródeł. Jeśli nadrzędnym celem artysty lub fundatora jest jak najszersze upowszechnienie dzieła, to model otwarty skuteczniej doprowadzi do jego osiągnięcia niż modele nastawione na wypracowanie zysku.

„Finansowanie publiczne” w różnych obszarach może oznaczać co innego. Mamy do czynienia z różnymi sytuacjami, gdy przedsięwzięcie finansowane jest całościowo z publicznych pieniędzy, i gdy wsparcie publiczne dotyczy tylko jego części. Podobnie inne mechanizmy funkcjonują w przypadku finansowania ze Skarbu Państwa, a inne, gdy wsparcia udzielają samorządy. Finansowanie publiczne może mieć różne cele, łącznie z inwestycyjnymi. W każdym z tych przypadków otwartość może przybierać różne formy, a nawet zmieniać swoje oblicze. Budując argumentację przekonującą do otwierania treści powstałych za publiczne pieniądze, należy najpierw starannie przeanalizować, na czym to finansowanie polega, jakie są jego cechy i jak wkomponowuje się ono w konkretny obszar. Sprowadzanie problemu do prostego hasła może prowadzić do prób wdrażania rozwiązań oderwanych od rzeczywistości.

 

Podsumowanie
Przynajmniej w dyskusji o otwartych modelach komunikacji naukowej otwartość należy traktować jako cechę, a nie  abstrakcyjne pojęcie. Rozumiana abstrakcyjnie, choć bywa pomocna w wyznaczeniu kierunku działań, może prowadzić do nieporozumień. Posługując się tylko takim pojęciem, trudno jest przedstawić konkretną ofertę dla naukowców szukających narzędzi wspomagających ich pracę i karierę, a niekoniecznie zainteresowanych ideą.

Traktowanie otwartości jako cechy pewnego typu komunikacji naukowej umożliwia lepsze rozpoznanie stanu rzeczy, zarówno obecnego, jak i oczekiwanego. Pozwala na gruntowną analizę systemu nauki i przedstawienie konkretnych, dobrze dopasowanych do rzeczywistości propozycji. Oferta uwzględniająca faktyczne korzyści dla wielu interesariuszy jest skuteczniejsza niż upraszczająca rzecz hasłowość.

Michał Starczewski jest pracownikiem Centrum Otwartej Nauki i doktorantem na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego.

 

[1] Por. P. Birkinshaw, Freedom of Information and Openness: Fundamental Human Rights?, "Administrative Law Review" Winter 2006, Vol. 58 Issue 1, s. 177–218, punkt III.C, http://web.b.ebscohost.com/ehost/detail/detail?sid=4945bf04-a5e7-4dc7-b1c1-d6de46cf3bfb%40sessionmgr111&vid=0&hid=128&bdata=JnNpdGU9ZWhvc3QtbGl2ZQ%3d%3d#db=bth&AN=20477744.

[2] R. Stallman, Dlaczego otwartemu oprogramowaniu umyka idea Wolnego Oprogramowania, https://www.gnu.org/philosophy/open-source-misses-the-point.html.

[3] L. Lessig, Wolna kultura, Warszawa 2005, s. 34, http://otworzksiazke.pl/ksiazka/wolna_kultura.

[4] „The Wellcome Trust believes that maximising the distribution of these papers – by providing free, online access – is the most effective way of ensuring that the research we fund can be accessed, read and built upon. In turn, this will foster a richer research culture” – http://www.wellcome.ac.uk/About-us/Policy/Policy-and-position-statements/WTD002766.htm.

 

Additional information